Tak zwykł mawiać mój Dziadek, kiedy nie bardzo wiedział, co miałby ochotę zjeść. Podobny dylemat miałam dziś rano. Ja w takich sytuacjach przeprowadzam „test”. Wyobrażam sobie potrawę i sprawdzam, czy to jest właśnie to. Wierzę bowiem, że nasz organizm sygnalizuje zapotrzebowanie na niektóre substancje, które w danym momencie są mu szczególnie potrzebne do funkcjonowania. Taki mechanizm obserwuje się u dzieci. Przynajmniej do momentu, gdy nie uzależnimy ich od różnego rodzaju śmieciowego jedzenia…
„Leci mi na coś ślinka” to nic innego, jak początek procesu trawienia węglowodanów, który zaczyna się w naszej jamie ustnej, a właściwie…. w głowie. To nasz mózg, już na samą myśl o węglowodanowym posiłku, uruchamia wytwarzanie enzymów, które dziarsko przystąpią do pierwszej fazy trawienia. Widocznie pomyśleliśmy o jedzeniu i uruchomiliśmy całą potężną machinę. Co to bowiem ta ślinka? Otóż to bardzo poważne narzędzie naszego organizmu. Wydzielina gruczołów zwanych śliniankami, które znajdują się w błonie śluzowej naszej jamy ustnej i na języku. Oprócz wody i elektrolitów ślina zawiera także białka będące enzymami trawiennymi ) amylazę ślinową, zwaną ptialiną oraz lipazę językową) i śluz, który również pełni bardzo ważną rolę, osłania bowiem błonę śluzową przewodu pokarmowego i zapewnia poślizg umożliwiający przesuwanie cząstek pokarmowych. Tu także powstają wrażenia smakowe, które również wzmagają wydzielanie śliny . Ważną rolę na etapie trawienia w jamie ustnej pełnią też zęby, dzięki którym pokarm miażdżymy i mieszamy go ze śliną. Warto je mieć w dobrej kondycji, gdyż wpływa to na zdrowie całego naszego organizmu.
Warto więc pomyśleć z radością o tym, na co mamy ochotę. Poobserwować, co się dzieje w naszej jamie ustnej, a potem spokojnie i powoli zjeść, dokładnie gryząc i przeżuwając. Nie zapomnijcie też o towarzystwie przy stole!
Pomyślałam więc, na co mam ochotę… Propozycje przewijały się przed moimi oczami, jak kadry filmu, „odpadło” dużo pewniaków.
Co powstało w wyniku tych rozterek? Omlet z płatkami owsianymi i prażonym siemieniem lnianym. To był strzał w „10”.
Smacznego!